środa, 6 maja 2020

Rozdział 13

Stephane na komputerach co do zasady się nie znał. Lubił je, to prawda. Uważał, że bardzo ułatwiają pracę trenera. Był wielkim fanem statystyk, filmów i analiz. Każdą akcje był wstanie obejrzeć sto razy, wypisywał wady każdego zawodnika i zawodniczki, którą widział. Uwielbiał technologie za to, że siedząc w domowym zaciszu mógł obejrzeć każdy mecz z kilku sezonów wstecz. Nie wyobrażał sobie pracy bez tego. 
Ale to nie znaczy, że się na tym cholernym sprzęcie. Od hakerstwa trzymał się w każdym razie z daleka. 
Dlatego też, gdy Arabella zaczęła tłumaczyć, jak znalazła zdjęcie, wyłączył się. Totalnie. Patrzył na ekran laptopa i rozumiał tylko jedną rzecz. 
Na zdjęciu była Lily. 
Jego córka. 
Nie wiele z tego rozumiał. Dlaczego wchodziła do hotelu? Dlaczego przebrała się za pracownika filmy cateringowej? I co było w torbie? 
— Ale… ale jak? — wydukał. 
Stephanie pokrzepiająco ścisnęła dłoń męża. Uśmiechnął się w podzięce. Choć nie rozumiał, co się dzieje, to wiedział, że przejdą przez to razem. 
— Wychodzi na to, że nasza kochana dziewczynka ma jakieś tajemnice — prychnęła kpiąco Arabella. — I to tajemnice związane ze sprawą. 
Matthieu zacisnął zęby. Obszedł biurko i stanął przy oknie. Ciężko było stwierdzić jakie emocje nim władają. Był wściekły? Rozczarowany? A może zagubiony? Może sam nie wiedział, co to wszystko ma znaczyć? 
— Podsumujmy — odwrócił się w końcu do pozostałych. — Lily i Manoline zostały porwane przez tajemniczą Margaret. Jednocześnie mamy dowód, że Lily była w hotelu tuż przed znalezieniem pierwszego ciała. Incognito. Nie mogła wiedzieć jeszcze o sprawie, bo zgłoszenie dostaliśmy dwie godziny później. Więc, co tam robiła? Jakieś pomysły? 
— Schadzka z chłopakiem? — rzucił bez namysłu Stephane. 
— I dlatego się przebierała? 
— Jeśli to siatkarz którejś z drużyn mogli nie chcieć zostać zobaczeni. Niektórzy trenerzy mają bardzo restrykcyjne zasady jeśli chodzi o kontakty społeczne. 
Arabella tylko prychnęła kpiąco. 
— Jest jeden, drobny problem w tej teorii. Lily nie miała chłopaka. Wzdychała do Fréda, a przynajmniej tak to wyglądało. 
— Skąd wiesz? — Matthieu zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem. 
— Trzeba być ślepym, by nie widzieć, jak Fréd wokół niej lata. A dzisiaj wrócili z przerwy wyjątkowo uchachani. Do czegoś doszło. Czyli uczucie było odwzajemnione. 
Matt ze świstem wypuścił powietrze. Widać było, że myśli intensywnie. Jednak to myślenie na razie dawało marne rezultaty. Co było irytujące i wszyscy to widzieli. Przecież był Matthieu Ferrattem! Rozwiązał setki spraw! Jak mógł nie poradzić sobie z czymś takim? 
Stephane przyglądał mu się uważnie. Sam próbował zrozumieć całą sytuacje. Wiedział, że Lily coś ukrywała. Jej zachowanie było wyjątkowo podejrzane. Ale czy w ogóle znał ją inną? Przecież widzieli się tyle razy, a dziewczyna nie powiedziała mu o swoich podejrzeniach. Śledziła go. Spotykała wie w tajemnicy z Stephanie. W ogóle była podejrzana. 
— Mogę coś zasugerować? — Pierwszy raz odezwała się Stephanie. 
Matthieu kiwnął głową, Arabella tylko uniósła brew. Teraz to Stephane ścisnął dłoń żony, by dodać otuchy. Podświadomie czuł, co chodzi jej po głowie. I wiedział, że może to być bardzo trudne do przyjęcia. 
— A co jeśli Lily ma coś wspólnego z morderstwami? 
Zamarli. Bella skrzywiła się, Matt odwrócił na pięcie. Znów podszedł do okna. Oddychał ciężko. Jego ramiona nieznacznie drżały. 
— Co masz na myśli? 
Stephanie westchnęła. Przeczesała palcami włosy. Myślała, jak dobrać słowa. 
— Wiem, że to może być trudne, ale… pewnie przesadzam… tylko… chodzi o to… Lily może mieć udział w morderstwie. 
Matthieu ze świstem wypuścił powietrze. Walczył sam ze sobą. Targały nim sprzeczne emocje. Rozum jedno, serce drugie. 
Stephane na początku też odrzucił teorię żony. Taki odruch. W końcu mimo wszystko znał Lily, była dobrą dziewczyną. I jego córką. A przynajmniej tak podejrzewał. Czy ktoś taki mógłby pomóc przy zabójstwie? 
Ale po chwili zastanowienia zrozumiał tok myślenia żony. Jak zza mgły zaczęły pojawiać się brakujące kawałki puzzli. Linie powiązań. Układał fakty, a wszystko łączyło się w spójną całość. Teorię, która na pewno nie spodoba się Mattowi. 
— Dlaczego uważacie, że mogłabym pomagać mordercy? — zapytał jeszcze spokojny Matthieu. — Jest policjantką. Osobiście przyjąłem ją do pracy. Cały czas pomagała w śledztwie. Razem z Frédém znalazła głowę Delacoura. Ciężko mi uwierzyć, że jest po złej stronie. 
Stephane powoli pokiwał głową. To było do przewidzenia. Matthieu był szlachetnym człowiekiem. Wierzył we szlachetność innych. Jedyna wada w profilu policjanta idealnego. 
— Po prostu rozważamy wszystkie możliwości. — Stephanie wzruszyła ramionami. — Masz dowód na to, że Lily była na miejscu zbrodni przed znalezieniem zwłok. Nie powiedziała wam o tym, a jestem skłonna nawet podejrzewać, że postarała się, byście tego nagrania nie zobaczyli. 
Matt usiadł. Schował twarz w dłoniach. Oddychał ciężko. Na bladej twarzy po raz pierwszy pojawiło się zmęczenie. 
— Dajcie mi dowód. Jakikolwiek dowód. 
Małżeństwo wymieniło znaczące spojrzenia. Przecież na razie były to tylko przypuszczenia. 
— Masz jakieś zdjęcie Lily? — zapytał cicho Stephane. — Moglibyśmy pokazać je Havarois. Może ją pozna. 
— I nam powie? 
— Zawsze warto spróbować. 
Ferrat wahał się przez chwilę. W końcu jednak wyciągnął z biurka gruby segregator. W środku znajdowały się dokumenty współpracowników. Wśród nich zdjęcie legitymacyjne Lily. 
— Idziesz ze mną — mruknął do Stephana i pośpiesznie wybiegł z gabinetu. 
Antiga pobiegł za nim. Zeszli do aresztu. Zastali Havarois dokładnie w tej samej pozycji. Z głową schowaną w dłoniach, zgarbionego. Gdy weszli, nawet nie drgnął. 
— Chcemy ci zadać kilka pytań. 
Głos Matthieu był chłodny, ale wyjątkowo opanowany. Jakby odrzucił od siebie wszelkie emocje. Był profesjonalistą. Musiał zachować obiektywizm. Usiadł na krześle i podsunął Havarois pod nos zdjęcie. 
— Kojarzysz tę kobietę? 
Havarois pokręcił głową. Stephane uniósł brew. 
— Przyjrzyj się uważnie. 
Przyjrzał się. Długo patrzył na fotografie. Przygryzał wargę. Marszczył czoło, przekrzywiał głowę. W końcu wydał werdykt.
— Tia… chyba mi kogoś przypomina. Chcecie wiedzieć, czy to Margaret? — spojrzał na Matta bystrym wzrokiem. Nie potrzebował potwierdzenia. — Możliwe. Rysy twarzy ma podobne. Jest w odpowiednim wieku. Ale stuprocentowej pewności nie mam. Zawsze miała perukę. I makijaż. 
— To wyobraź sobie, że ta kobieta też ma — warknął Matt. — Są podobne, czy nie? 
Havarois w zamyśleniu podrapał się po brodzie. 
— Chyba wam o czymś nie powiedziałem. Nie powinienem tu siedzieć. 
Mężczyźni wymienili zaskoczone spojrzenia. 
— Co masz na myśli? — zapytał ostrożnie Matthieu. 
— Nie chciałem żebyście mnie aresztowali. Nie chciałem spędzić reszty swojego życia w więzieniu. Powiedziałem to Margaret. Uzgodniliśmy, że jeśli do mnie dotrzecie, to albo mnie wyciągnie, albo się zabije. Ale cóż, teraz ma problem. Zmieniłem zdanie. Dzięki tobie. — Spojrzał na Stephana. 
Zapadła cisza. Nie wiedzieli, co powiedzieć. Wyznanie było zaskakujące. Tego na pewno się nie spodziewali. 
Pierwszy otrząsnął się Matthieu. 
— Teraz to bez znaczenia. Mów! Czy ta kobieta jest podobna do Margaret?
— Owszem jest. Możliwe, że to ta sama osoba, ale gwarancji nie dam. 
Mattowi to wystarczyło. Wstał i bez słowa opuścił cele. 
Stephane złapał go jeszcze na korytarzu. Miał bowiem kolejną teorię. Trochę naciąganą, ale potwierdzającą ich podejrzenia. 
— Wiesz, że matka Lily miała na imię Daisy? — zapytał. 
— No i co z tego?
— To, że w krajach anglosaskich Daisy to zdrobnienie od Margaret. 
Matthieu zamarł. Jak dotychczas starał się zachować spokój, to teraz było widać, że świat osuwa mu się spod stóp. Oparł się o ścianę. Odetchnął głęboko. Zacisnął pięści. 
— Wiesz co to oznacza? — wychrypiał, łamiącym, się głosem. — To oznacza, że Lily Garrout to Margaret. 


***

Matt czuł się jak w koszmarze. To co się działo, wydawało się kompletnie nierealne. Cały czas liczył, że wszystko okaże się tylko złym snem. Że gdy znów otworzy oczy będzie leżał obok ukochanej żony. Że obudzą go krzyki dzieci. Że w pracy przywita go uwodzicielski wzrok Arabelli. Fréd będzie narzekał na słabą kawę, a Lily odda stos idealne wypełnionych raportów. Że wszystko będzie jak dawniej. 
Jednak ta upiorna rzeczywistość trwała nadal. 
Na początku chciał protestować. Wykrzyczeć Stephanowi w twarz, że kłamie. Że wymyślił sobie tę teorię, by oczernić Lily. By odsunąć od siebie widmo ojcostwa. Miał ochotę zmusić Havarois do wycofania zeznań. By zaprzeczył, że Margaret jest w jakikolwiek sposób podobna do Lily. 
Ale w głębi duszy czuł, że to prawda. To Lily poćwiartowała zwłoki Delacoura. To Lily oskalpowała La Fait. To Lily wypatroszyła Garyna. 
Lily. Niewinna, skrupulatna Lily, która tak strasznie marzyła o pracy w policji. Lily, którą sam przyjął do wydziału. 
Oszukała go. Ograła koncertowo. 
A on tego nie zauważył. 
Teraz śledztwo toczyło się na dwóch poziomach. Na nogi postawiono policje w całym regionie. Wydział do spraw zaginięć zajął się porwaniem Manoline. Ogłoszono alarm. Jej zdjęcie rozesłano do wszystkich mediów, a także hoteli, restauracji, sklepów całodobowych i stacji benzynowych. Patrole policji zatrzymywały auta na drogach wyjazdowych z miasta. Najważniejsze było pierwsze dwadzieścia cztery godziny. Potem szansę na znalezienie żywego dziecka spadały niemal do zera. 
Jednocześnie inna jednostka szukała Lily. Oddział Matthieu nadal prowadził sprawę morderstwa, ale ze względu na powiązania osobiste, poszukiwania Garout zlecono komuś innemu. Przesłuchano wszystkich jej współpracowników. Zadawano trudne pytania. Ktoś nawet pofatygował się do szpitala. Niewiele to dało, bo Frédérique nadal był nieprzytomny. 
Matthieu nawet nie chciał myśleć, jak zareaguje, gdy się obudzi. 
Westchnął głęboko, dolewając sobie kawy.  Dochodziła piąta rano, a oni nie zrobili żadnego postępu. Lily po prostu rozpłynęła się w powietrzu. 
— Powinieneś się przespać. 
— Ty też. — Uśmiechnął się smutno do Stephana. — Wróćcie do domu i odpocznijcie. Dam znać, jeśli cokolwiek się zmieni. 
Trener pokręcił głową. Usiadł obok Matta i schował twarz w dłoniach. Przez chwilę oddychał ciężko. 
— Stephanie zasnęła na kanapie w pokoju obok — powiedział w końcu. — A ja… nie potrafię teraz wrócić. Ciężko byłoby spać wiedząc, że zza ściany zniknęła Many, a my temu nie zapobiegliśmy. 
Matthieu przełknął głośno ślinę. Od momentu, gdy ogłoszono alarm, nie miał okazji porozmawiać z Stephanem. Małżeństwo było bez przerwy przesłuchiwane, zadawano im milion pytań. Matt też miał sporo roboty. 
— Przepraszam, to moja wina — mruknął. — Gdybym nie wciągał cie w śledztwo… 
— To Lily i tak by to zrobiła — przerwał stanowczo Antiga. — Śledztwo było tylko przykrywką. Chyba chciała mnie lepiej poznać. Ale skontaktowała się z Stephanie na kilka dni przed pierwszym morderstwem. Nawet gdybym nie brał udział w sprawie, porwałaby Manoline. 
Komendant zacisnął zęby. Musiał przyznać szwagrowi rację. 
— Nie rozumiem tylko, dlaczego to zrobiła? 
— A dlaczego psychopaci mordują? — Stephane wzruszył ramionami. — Są psychopatami i tyle. To, co się stało w żaden sposób nie jest twoją winą. 
Matt bardzo chciałby mu wierzyć. Ale ciężko było pozbyć się poczucia winy. Nadal próbował sobie wszystko poukładać w głowie. Chciał zrozumieć, co pchnęło Lily do zbrodni, dlaczego pomogła Havarois w morderstwach. 
Jednak po tylu godzinach jego mózg po prostu odmówił współpracy. Przegrzał się. Jednyne czego pragnął w tamtej chwili, to przykryć się kocem i przespać kolejny tydzień. 
Ale musiał zachować czujność. Musiał działać. Liczyła się każda minuta. 
— Jak myślisz, co Lily zrobi Manoline? — wypalił nagle Stephane. 
— Ciężko stwierdzić. — Matt wzruszył ramionami. — To nie jest typowe porwanie dziecka. Zwykle albo mamy do czynienia z walką pomiędzy rozwodzącymi się rodzicami albo z pedofilami. Lily nie należy do trzeciej grupy — psychopatów, którzy porywają dzieci do dziwnych, przebiegłych celów. 
— Zabije ją? 
— Mało prawdopodobne. Raczej zastosuje jako kartę przetargową. Dlatego tu zostałem. Czekam na żądania. 
Stephane spuścił wzrok. Usiadł obok i przez chwilę w milczeniu bawił się rękawem koszuli. Chyba myślał intensywnie. A przynajmniej się starał. 
— Zachowujesz wyjątkowy spokój — zauważył Matthieu. — Spodziewałem się raczej, że będziesz dreptać w kółko, rzucać milionami pomysłów i oskarżać moich kolegów o opieszałość. A
Nie jesteś przypadkiem robotem?
Antiga uśmiechnął się smutno. 
— Muszę być spokojny. Dla Stephanie. Przynajmniej jedno z nas powinno zachować trzeźwość umysłu. A ona… kompletnie się załamała. Obwinia się o zniknięcie Many, bo mała była wtedy pod jej opieką. 
Matthieu powoli pokiwał głową. Był wstanie to zrozumieć. Skoro on miał wyrzuty sumienia, to nawet nie chciał sobie wyobrażać przez co musi przechodzić szwagierka. 
Potarł palcami skroń. Bolała go głowa, ale miał wrażenie, że dziwne pulsowanie jest wywołane nie tylko przemęczeniem. Że gdzieś za siecią neuronów, migocze pomysł, rozwiązanie, o którym zapomniał. 
— Zastanówmy się jeszcze raz — nakazał. — Lily też jest twoją córką, a przynajmniej tak uważa. Wszystko kręci się w okół tego jednego faktu. Manoline również jest twoją córką. Może Lily porwała ją, bo uważa, że mała zajęła jej miejsce? Co ty na to?
Stephane otworzył i zaraz zamknął buzię. Przekrzywił z zainteresowaniem głowę. W jego oczach pojawiły się przebłyski nadziei. 
— Będzie chciała ją zastąpić? 
— Lub wręcz przeciwnie. Zaszantażować was, abyście przyjeli ją dla rodziny. Wiesz, albo bierzecie dwie, albo rzadną. 
— Ale to nadal nie przybliża nas do znalezienia ich. 
Mattieu niechętnie się z nim zgodził. Wstał, zrobił kolejną kawę i podszedł do mapy Francji na ścianie. 
— Jesteś z Paryża, prawda? 
Stephane przytaknął szybko. 
— Masz rodzinę w innych regionach? 
— Tylko ciotkę w Strasburgu. 
— Czyli to nie to… 
Teraz mózg Matta pracował na podwyższonych obrotach. Miał teorię. Kolejną szaloną teorię. Nie był psychologiem, profilerem, znajomość ludzkiej psychiki opierał jedynie na doświadczeniu. Ale pewne rzeczy widział i rozumiał. Był wstanie przewidzieć, jak zadziała przestępca. 
— Większość dzieci wychowanych w żle funkcjonującej pieczy zastępczej ma zaburzony obraz rodziny — zaczął tłumaczyć. — To na sto procent przypadek Lily. Myślę, że zaplanowała wszystko dużo wcześniej. Dowiedziała się, że jesteśmy spowinowaceni i dlatego chciała pracować akurat w tej komendzie i w moim wydziale. Czekała aż będziesz miał wolne wakacje i nas odwiedzisz. Zaplanowała siatkarskie morderstwo, bo wiedziała, że poproszę cię o pomoc. 
— Dlaczego tak bardzo tego chciała? 
— Może wolała żebyś trochę ją poznał, za nim podzieli się swoimi podejrzeniami? Chyba nie przewidziała, że znajdziemy Havarois. 
— Przecież to ona znalazła głowę Delacoura. — Stephane zmarszczył brwi. Teoria Matthieu wzbudziła w nim pewne uzasadnione wątpliwości. 
— Okej, masz rację — zgodził się Matt. — Wiedziała, że go znajdziemy. Ale chciała żeby się zabił. Była pewna, że to zrobi. 
— Ale zmienił zdanie. — Stephane zaczął powoli łapać o co chodzi. — I dlatego musiała zniknąć. 
— Zaszyła się gdzieś z Manoline. Będzie chciała byśmy wycofali zarzuty. Tylko wtedy odda małą. 
— Przecież Havarois przyznał się, że mu pomagało. 
— To jedyny dowód. Jego słowo. I nagranie z kamery, które niczego nie potwierdza. 
— I naprawdę myśli, że po tym wszystkim, co zrobiła przyjmiemy ją do rodziny? 
To było dobre pytanie. Bardzo dobre. Matthieu musiał się nad nim chwilę zastanowić. Ale znał odpowiedź. 
— Wykorzysta Manoline. Dlatego pytałem o twoją rodziną. Zaszyją się gdzieś we dwójkę. Lily będzie próbowała przekonać Many, że jest fajną, starszą siostrą. Wykorzysta do tego miejsce, w którym mała czuje się bezpiecznie. Pomyśl, Stephane! Gdzie to może być? 
— Dom moich rodziców? — trener tylko wzruszył ramionami. 
Matt pokręcił głową. 
— Zbyt bliska rodzina. Zorientują się, że coś jest nie tak. 
— Nie wiem, naprawdę… 
— Przypomnij sobie jakieś wakacje, pewnie sprzed wielu lat. Albo świąteczny wyjazd, wiosenną przerwę, cokolwiek. 
— Majorka. Spędzamy tam każde wakacje. 
— Za daleko. Nie wsiądą na pokład samolotu. A przejazd przez całą Hiszpanie zająłby im kilka dni. 
Stephane zacisnął zęby. Myślał intensywnie, przywoływał wspomnienia. Te odległe, z czasów, gdy jeszcze był zawodnikiem. Dzieci były małe, nie chodziły do szkoły. Kończył sezon w połowie maja. Miał długie wakacje. Wtedy przynajmniej dwa tygodnie spędzali we Francji. Ale nie z rodziną. Sami. 
Przypomniał sobie. Niewielki, kamienny domek między polami winorośli. Starą piaskownicę, w której bawiła się trzyletnia Manoline i niebieski rowerek, na którym uczył jeździć pięcioletniego Timotiego. 
Dobre czasy. 
— Jest takie miejsce — powiedział w końcu. — Gdy jeszcze grałem, wynajmowaliśmy domek w Prowansji. Dwa, maksymalnie trzy tygodnie. Odpoczywaliśmy po sezonie, a dzieci bawiły się z miejscowymi. Ćwiczyły francuski. 
— Manoline lubiła to miejsce? 
— Uwielbiała. Gdy zostałem trenerem, nie mieliśmy już czasu, by przyjeżdżać. Tęskniła. W tym roku mieliśmy zamiar wpaść tam pod koniec sierpnia. 
— Może z tego nic nie wyjść. 
— Chyba zostaniemy na Majorce. Myślisz, że Lily wie o Prowansji? 
Matt zamachał się przez moment. Ale przytaknął. Nie bez powodu przyjął Garout do pracy. Była inteligentna. Cholernie inteligenta. 
— Sprawdziła to wcześniej. Przygotowywała się przez długie lata. Wszystko sprawdziła. 
— Masz pewność? 
— Prawie stuprocentową. 
— Ile mamy czasu? 
— Jakieś sześć godzin. Potem Lily może się zorientować, że się domyśliliśmy. Ucieknie. 
Odwrócił się w końcu od mapy. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. 
— W takim razie zbieraj rzeczy, Stephane. Wracamy do gry. 

***

Pisk opon. Krzyk Lily. Gwałtowny skręt kierownicą. Huk. Powiew powietrza. Szczęk pękającego metalu. Przeszywający ból. Zimno i ciepło. Na zmianę. Samo krwi w ustach. Chaos myśli. Co, gdzie, jak. To bicie serca? Moje? Jej? Żyje? Odwrócić się? Mięśnie nie reagują. Wołam ją. Nie odpowiada. Otworzyć oczy. W ciemności nic nie widać. To szept? A może tylko szum wiatru? I ból. Okropny, przeszywający każdą komórkę, ciała ból. Odbiera zdolność myślenia. Świadomość. Spycha na krańce życia. 
I nagle wszystko ustaje,
Stoi w polu. Aż po horyzont ciągną się uprawy pszenicy. Opadają łagodnymi pagórkami, przecinanymi jedynie wąskimi ścieżkami. Po niebieskim niebie wolno suną chmury. Słońce wisi wysoko. Jest ciepło. Śpiewają ptaki. Gdzieś w oddali szczeka pies.
Fréd stoi po środku. Czuje na skórze ciepło promieni słonecznych. Wdychał czyste powietrze. 
Jest błogo. Spokojnie. Idealnie. 
Bo na przeciwko niego stoi Lily. 
Uśmiecha się. Włosy związała w luźny kucyk. Ubrała kwiecistą sukienkę bez ramiączek. Jej oczy błyszczą wesoło. 
— Jesteś za wolny, Freddy! — śmieje się. — Za wolny! Musisz być szybszy jeśli chcesz mnie dogonić, musisz być szybszy. 
Więc jest szybszy. Biegną razem przez pola. Śmieją się głośno. Rzucają na ziemię, turlają w dół zbocza. Leżą obok siebie, ramię w ramię, stykając się opuszkami palców. Lily głaszcze jego dłoń, rysuje wzory na wewnętrznej stronie. Obraca głowę. Patrzy na jej dołeczki w policzkach, różowe usta. Chce je pocałować, pragnie tego, jak nigdy wcześniej. Pochyla się, ale ona znów wybucha śmiechem. 
— Jesteś naiwny — mówi tylko, cały czas się uśmiechając. — Taki naiwny Freddy, taki naiwny, taki…

— Taki naiwny. 
Otworzył gwałtownie oczy. Oślepiło go jaskrawe światło. Próbował odetchnąć głęboko. Zakrztusił się. Usiadł, kaszląc desperacko.
— Spokojnie, Frédérique, spokojnie — usłyszał ten sam stanowczy głos. Czyjaś silna ręka zmusiła, by położył się z powrotem. 
— Musisz odpoczywać. 
Zamknął i otworzył oczy. Zaczął powoli rozróżniać zarysy kształtów. Z każdą sekundą otoczenie było coraz wyraźniejsze. Widział rząd monitorów, do których był podpięty, stojak z kroplówką, starą umywalkę w ścianie. Obok łóżka, a wytartym fotelu. Przez ułamek sekundy myślał, że to Lily. Ale potem przetworzył ciemną skórę, szerokie ramiona. 
Arabella. 
— Co się stało? — wychrypiał. 
— Miałeś wypadek — mruknęła. — Nie wiemy jeszcze jak… To bez znaczenia. W każdym razie, w ostatniej chwili uniknąłeś zderzenia z tirem. 
Ze świstem wypuścił powietrze. Zacisnął palce na prześcieradle. Jak przez mgłe przypominał sobie zdarzenia ostatnich kilku godzin. Jak to było? Pojechali złapać Havarois. Antiga robił za mediatora. Obyło się bez strzelaniny. Mieli wrócić na komisariat, by przeprowadzić przesłuchanie. 
A wcześniej… 
Wszystko wróciło jak uderzenie młotem. 
— Lily! Gdzie jest Lily?! — wrzasnął. 
— Frédérique… 
— Mów do cholery, gdzie jest Lily?! — podniósł głos, prawie krzyczał. Patrzył wściekle na Arabelle, która tylko odwróciła wzrok. — Mów, co z nią?! Natychmiast!
Kobieta zagryzła wargę. Pierwszy raz Fred widział ją naprawdę zakłopotaną. Dlaczego? Co takiego wie stało? Chyba Lily nie… 
Jego serce rozpadło się na milion kawałeczków. Zawył. Nie, nie, nie… 
— Powiedz, że Lily nie… że ona… 
Westchnęła. Powoli pokręciła głową. 
— Spokojnie, Lily żyje. Ma się dobrze. A przynajmniej wszystko na to wskazuje. 
Odetchnął z ulgą. Rozluźnił się. Położył się i pozwolił napięciu opaść. Lily żyła. Była bezpieczna. A to najważniejsze. 
Nagle w jego głowie zapaliła się czerwona lampka. Coś było nie tak. Widział to na twarzy Arabelli. Jak marszczy brwi i stara się nie patrzeć mu w oczy. 
— Coś przede mną ukrywasz! Mów, co się dzieje! — zażądał. 
Westchnęła. Usiadła wygodniej na krześle. Zerknęła przez ramię, jakby sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje. 
– Dobrze — zgodziła się. — Ale nie spodoba ci się to, co usłyszysz. 


Hej, cześć i czołem? Czy u Was też tak leje? I czy tylko mnie w taką pogodę nic się nie chcę i mogłabym cały dzień przeleżeć w łóżku? 
Dobra, ale dość przynudzania. Wiecie, że to już przedostatni rozdział? Jeszcze jeden, epilog, a potem żegnam się z tym opowiadaniem. 
I co dalej? Jeszcze nie wiem. Pomysłów jest kilka. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. 
Jak zwykle z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze i za wszystkie z góry dziękuję. 
Pozdrawiam
Violin


4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lily to Margaret. Lily to Margaret?! Czemu...a taka była fajna, ja chyba tak, jak Matthieu za bardzo ufam i wierzę w ludzi. Po tych wszystkich rozdziałach nie chcę, nie umiem sobie wyobrazić, czy oswoić z myślą, że to ona za tym wszystkim stoi...No kurcze! Taka była miła! A teraz okazuje się psychopatką?! W dodatku z takim świetnym planem.
      Ogólnie ja tak skupiłam się na Lily, że zapomniałam sobie o porwaniu Manoline. Oby dziewczyna wróciła cała i zdrowa do rodziców, którzy zamartwiają się o nią. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, jak to jest czuć się, kiedy ktoś porwał ci dziecko. W dodatku z domu. Nikomu tego nie życzę.
      Matt to dobry policjant. Nawet świetny. Lubię sposób w jaki on myśli i łączy fakty. Robi to bardzo sprawnie, chociaż sam zapewne nie jest teraz w najlepszej kondycji psychiczny. Tak oszukany przez Lily. W sumie to zrobiła mu niezłego psikusa. Zagrała mu na nosie XD
      Ale przerąbane to ma dopiero Frédérique...przecież to on jest zakochany w dziewczynie, a teraz ma się dowiedzieć, że jego Lily to mistrzyni psychopatów XD ja cię kręcę, a między nimi się układało! Czyżby to była tylko gra? Czy może Fred faktycznie stał się ważny dla Lily?
      Kończę czytać rozdział w deszczowe popołudnie, między zajęciami na uczelni on-line a pisaniem pracy licencjackiej :) ale mi w przeciwieństwie do ciebie ta pogoda nie przeszkadza :D Lubię deszcz, lubię na niego patrzeć, lubię jak pada a ja sobie siedzę w cieplutkim domku!
      Do następnego
      N

      PS: dalej nie chcę wierzyć, że Lily to psychopatka i ciężko mi pogodzić się z faktem, że za niedługo wszystko się wyjaśni, a ta historia się skończy ;c

      Usuń
  2. Czyli to prawda ;o Czyli to Lily jest psychopatką, która w makabryczny sposób okaleczała ciała? ;o Z szoku nie mogę się otrząsnąć! Wszyscy mieli winną pod nosem, ale nikt tego nie zauważył. Nawet Matthieu! Jakt o mówią "najciemniej jest pod latarnią". I choć burza mózgów dotycząca planu Lily oraz jej motywów wydaje się być dość wiatygodna, to mimo to nadal trudno mi w to uwierzyć. W końcu miałam Lily za kogoś zupełnie innego! Jak widać dziewczyna jest świetną aktorką bądź po prostu ma swoje "alter ego" ^^ Mam jednak nadzieję, że nie planuje wyrządzić krzywdy Manoline i dziewczynka jest "tylko" jej kartą przetargową. Zostaje jeszcze Frederique. Biedny Fred wpadł po uszy, a Lily ... no właśnie. Czy jej uczucia do kolegi z pracy były udawane na rzecz całego planu? Jeśli tak, facet będzie miał kolejny powód do tego, aby się załamać. Nie dość, że został wykorzystany przez swoją "ukochaną" to jeszcze prawie zginął w wypadku, w którym możliwe iż maczała swoje palce.
    Zacieram ręce, aby usłyszeć od samej Lily co tak na prawdę siedziało w jej głowie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadal ciężko pogodzić mi się z myślą, że to Lily stoi za okaleczaniem ciał ofiar! No bo jak ona...? Wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazują, ale trudno w to uwierzyć. W końcu dziewczyna była przykładną policjantką, która całą sobą angażowała się w sprawę i sprawiała wrażenie zdrowej na umyśle. A tu nikt, nawet Matt nie zauważył, że coś jest nie tak. Lily umiejętnie skrywała swoje drugie "ja", dzięki czemu jej misja była łatwiejsza. Ugh, masakra! :( Mam tylko nadzieję, że nie zrobi krzywdy Manoline! Przecież dziewczynka nie jest niczemu winna... Biedna Stephanie odchodzi od zmysłów i się zadręcza, ale nie może się obwiniać. W końcu nikt nie przypuszczał takiego obrotu sprawy. Stephane wytężył umysł i przypomniał sobie o pewnym wakacyjnym domku... Może faktycznie to właśnie tam ukrywa się Lily? Oby tylko nie było za późno!
    Strasznie szkoda mi Freda :( Zakochał się w Lily, a kiedy dowiedział się, że ona również odwzajemnia jego uczucia to zdarzył się ten cholerny wypadek. I teraz pytanie... Czy Lily jego również wykorzystała i wszystko tak zaplanowała? I czy ten wypadek wcale nie był zwykłym wypadkiem? Ja już chcę wiedzieć! ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń